Close

Dziecko w restauracji

Czy z dzieckiem można pójść do restauracji? Nawet pisząc to zdanie słyszę jak w głowie odbija mi się jego idiotyzm. A niby dlaczego nie? Przecież dziecko to nie pies, czy jakiś inny zwierzak. Dziecko to człowiek. A jednak. Ten temat wraca jak bumerang i budzi cały czas – mam wrażenie – niezmienne emocje.

Zgodzę się z tym, że są miejsca, które być może nie są odpowiednie na chodzenie z dziećmi. Tak samo jak są restauracje, do których nie wypada przyjść w krótkich spodenkach albo klapkach. Są knajpy typowo „do picia”, są restauracje w których jada śmietanka towarzyska i polityczna, są miejsca w których wiadomo, że wieczorami ludzie załatwiają biznesy albo randkują, obchodzą rocznice ślubu lub świętują awans w pracy. Mam jednak takie poczucie, że te miejsca emanują taką energią, że żadna matka czy ojciec nie próbowałby nawet pchać się do nich z dzieckiem. Dla własnego oczywiście komfortu.

A wszystkie pozostałe? Wydaje mi się, że krzywe patrzenie na dziecko w regularnej knajpie, która serwuje pizze czy makaron i sprzedaje zestawy lunchowe, jest zwyczajnie nawykiem nieprzystającym do obecnych realiów. Jeżeli w niemalże co drugiej knajpie w Warszawie widać wystawioną miskę z wodą dla czworonoga, mówienie że wychodzenie z dzieckiem do restauracji jest niewłaściwe, jest zwyczajnym – przepraszam za wyrażenie – wieśniactwem. Postawą, która pokazuje ksenofobię, ograniczony punkt widzenia, nieznajomość świata, a przede wszystkim styl podchodzenia do dzieci, którego dzisiaj już chyba wszyscy powinni się wstydzić.

Na tzw. Zachodzie, większość knajp ma przewijak w toalecie. Bo co to za wysiłek zamontować na ścianie coś, co praktycznie nie zajmuje miejsca? Właściciele knajp w Europie już dawno się zorientowali, że w sumie niewielkim wysiłkiem mogą przyciągną do siebie nową klientelę, jaką są rodziny z dziećmi czy matki na urlopach. Widziałam bardzo ciekawe rozwiązania nawet w restauracjach, które były naprawdę niewielkie. Kiedyś pokazywałam już przykład londyńskiej Wagamama, która właśnie z powodu ograniczonej przestrzeni w środku lokalu miała doczepiane do stołów krzesełka dla dzieci, a przed knajpą było wydzielone specjalne miejsce do parkowania wózków (pisałam o tym TU). Ile ich to kosztowało? Trochę wyobraźni i kilkadziesiąt funtów. W efekcie prawie zawsze mają pełno. I nikt nie kręci nosem na dzieci. Sama po wizycie u nich mocno przepraszałam kelnera za bałagan jaki pod stołem zostawił mój syn (chociaż i tak tyle co mogła to posprzątałam), na co kelner powiedział, że u nich to normalka i mam się niczym nie przejmować. Można? Można.

A jak jest w Polsce. Mam wrażenie, że coraz więcej knajp toleruje dzieci. HA! Tylko problem polega na tym, że mnie tolerancja nie interesuje. Interesuje mnie komfort i dbanie o klienta. Ja jestem klientem. Moje dziecko też, bo nie mam zwyczaju wyciągać z torby słoiczka, tylko synowi też zawsze coś zamawiam, a nawet jak nie to się z nim swoim zamówieniem dzielę. I nie mogę zrozumieć tych licznych, naprawdę licznych restauracji co to takie wystawią krzesełko dla dziecka, a przewijaka już nie zamontują. Czemu? Nie wiadomo. Bo i toaleta duża, albo przestrzeń przy niej. wystarczająca. Albo takie co to mają krzesełko, ale tylko jedno. Bo dwa to już za dużo.

Wiecie dlaczego w każdej IKEI w Polce w restauracji nie da się przejść, bo jest tyle rodziców z dziećmi? Bo mają: menu dziecięce (czyli to samo co dla dorosłych tylko w mniejszej porcji), plastikowe talerzyki i sztućce (koszt na wypasie to 50 zł za komplet), papierowe (sic!) śliniaki (ile, 0,30 zł za sztukę?) i krzesełka w liczbie X, bo i tak złożone jedno na drugim zajmują tyle samo miejsca co jedno. I wystarczy. Rodziny czują się docenione, rozpieszczone i wydają tam swoje pieniądze.

Czy jest szansa, żeby nasi restauratorzy zmienili myślenie o rodzinach z dziećmi? Uważam, że tak. Ale pod jednym warunkiem. Że my – rodzice, klienci – będziemy głośno mówić czego nam potrzeba i co nam się nie podoba. I ja od jakiegoś czasu właśnie to robię. A efekty poznacie jeszcze w tym tygodniu. Mam nadzieję, że Wam się spodobają 🙂

Ciiii……..

0 thoughts on “Dziecko w restauracji

  1. Fantastycznie, że masz takie podejście! Ja również wychodzę z dziećmi do restauracji/kawiarni i krzesełki plus przewijak to częsty widok (mieszkam w Sztokholmie), ale wiem jak bywa w PL. Myślę jednak, że wszystko idzie ku dobremu. Brawo dla Ciebie, że poruszasz takie tematy.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Co każdy rodzic powinien wiedzieć?

 

  • jak bezpiecznie i przyjemnie dojechać tam gdzie chce;
  • jak ciekawie spędzić weekend;
  • gdzie zjeść rodzinny obiad lub wypić kawę;
  • do jakiego muzeum można wjechać wózkiem
  • który pracodawca pozwoli przyjść z dzieckiem do pracy.

To i wiele więcej wprost na Twoją skrzynkę!

ZAPISZ SIE!