Close

Rozmowa z Agnieszką Stein

Z Agnieszką Stein – psycholog pracującą z dziećmi i rodzicami, działającą w nurcie Rodzicielstwa Bliskości, rozmawiam o rodzicielskich trudnościach i wyzwaniach związanych z życiem w dużym mieście. 

Rodzic w mieście: Wrzesień to czas kiedy wielu rodziców pierwszy raz oddaje swoje dziecko do żłobka czy przedszkola. Wiąże się z tym wiele dylematów i rozterek. Z jednej strony czytamy o tym, że pierwsze 3 lata dziecka są kluczowe rozwoju dziecka i rodzic, a zwłaszcza matka, powinna mu towarzyszyć, z drugiej strony jest rzeczywistość, w której wiele kobiet jednak musi wracać do pracy. Jak to pogodzić? Jak wyciszyć te dylematy, jak sobie poradzić z nową sytuacją, jak wspierać dziecko w tym, że styka się z nową rzeczywistością i jednocześnie też sobie radzić z naszymi emocjami?

Agnieszka Stein: Wskazałabym tutaj trzy kwestie, które wydają mi się istotne. Po pierwsze każda rodzina powinna spojrzeć indywidualnie na swoje potrzeby, bo one w każdej rodzinie są różne. Zwłaszcza w miastach rodziny znajdują różne rozwiązania, które pomagają im dobrze funkcjonować. Po drugie uważam, że posyłanie dziecka pierwszego września do żłobka czy przedszkola i rozpoczynanie pracy nie jest dobrym pomysłem. A niestety rodzice często na niego wpadają. Dobrze jest dać sobie trochę czasu – miesiąc, dwa, żeby sprawdzić jak się w tej nowej sytuacji czujemy. Wtedy rodzice też bywają zdecydowanie mniej zestresowani. Zdarzają się przecież sytuacje, że dziecko po 3 dniach choruje, albo nie jest w stanie się z nami tak szybko pożegnać jak to zakładaliśmy. Jeśli rodzic musi biec do pracy na określoną godzinę, to takie sytuacje generują dodatkowy stres. Warto sobie wyobrazić różne scenariusze wcześniej i myśląc o nich ostatecznie podjąć decyzję kiedy dziecko zaczyna żłobek lub przedszkole, a kiedy rodzic zaczyna pracę. No i po trzecie – faktycznie rozwój dziecka w pierwszych 3 latach życia zachodzi przede wszystkim w relacji z rodzicami. Dlatego warto pamiętać, że żłobek i przedszkole pomaga rodzicom w sprawowaniu opieki nad dzieckiem w ciągu dnia, ale w żadnym wypadku rozwój dziecka się tam nie przenosi. Dla dziecka nadal najważniejsze są te godziny, które spędza z rodzicem. Trzeba zwrócić uwagę ile ich faktycznie jest. Zdarza się, że gdy rodzice przyjrzą się realnie planu dnia dziecka, to okazuje się, że wspólnych chwil jest niewiele – dwie, trzy godziny dziennie. A to dla dziecka do 3. roku życia zdecydowanie za mało.

RwM: No właśnie. Jak budować tę relację i bliskość z dzieckiem w miejskich realiach, gdzie praca i dojazdy potrafią zająć sporo czasu?

AS: Jeśli dla rodziców ważne jest, aby wspólnego czasu było więcej, to wtedy można się zastanowić jak pożonglować rytmem dnia. Rodzice mogą zastosować różne strategie. Na przykład taką, że jeden z rodziców trochę wcześniej wychodzi do pracy, drugi wychodzi później i odprowadza dziecko do żłobka, a potem ten pierwszy wcześniej je odbiera.

RwM: Ale jeśli ktoś nie ma takiego komfortu w pracy, żeby pożonglować tymi godzinami, żeby wychodzić wcześniej, albo zmniejszyć liczbę godzin i jednak dziecko jest odbierane o godz. 17.00 ze żłobka?

AS: Jest różnica między dzieckiem, które jest odbierane o 17.00 ze żłobka i o 19.00 idzie spać, a dzieckiem które jest odbierane o 17.00 i idzie spać o 21.00. Więc trzeba się zastanowić co się dzieje po południu. Są rodzice, którzy się dziwią, że o 19.00 dziecko nie chce iść do swojego pokoju spać. A zazwyczaj tak się dzieje dlatego, że ono jeszcze w ogóle tego dnia nie było z rodzicami i zwyczajnie chce z nimi pobyć. Pamiętajmy, że maluch, który jest w żłobku czy przedszkolu naprawdę cały dzień czeka na wspólny czas z rodzicem. Warto też przemyśleć jak to nasze popołudnie wygląda. Jeśli czasu mamy niewiele, a jeszcze chcemy ugotować obiad, posprzątać mieszkanie, porozmawiać przez telefon, oglądać telewizję i coś jeszcze zrobić do pracy, to niestety nie da się tego połączyć.

RwM: Czyli zwracać uwagę na to jak spędzamy czas który mamy.

AS: Tak. Można z tych czynności zrezygnować lub połączyć je tak, żeby były wspólnym zajęciem – naszym i dziecka.

RwM: To znaczy, że warto porzucić przekonania i strategie, że dziecko powinno iść spać o danej godzinie, zwłaszcza jeśli rano wstaje? Lepiej pomyśleć o wspólnie spędzonym czasie i przesunąć tę granicę, jeśli dziecko nam daje znać, że jeszcze potrzebuje się z nami pobawić się, pobyć z nami.

AS: W ogóle myśl, że dziecko może jeszcze nie chce iść spać, bo dopiero wróciło ze żłobka i jeszcze jest mu trudno się rozstać znowu z rodzicem, jest bardzo istotna. Czasami rodzice wybierają żłobek, przedszkole bliżej swojej pracy niż domu, po to żeby czas dojazdów w obie strony był czasem spędzanym razem, a nie już osobno. Warto tę logistykę wyobrazić sobie wcześniej. Sytuacja, w której jeden rodzic dojeżdża do pracy godzinę, drugi dojeżdża do pracy w innym miejscu kolejną godzinę, a przedszkole znajduje się jeszcze w innym miejscu, jest dla dziecka szczególnie trudna. Znam ludzi, którzy wynajmują mieszkanie specjalnie blisko wybranego przedszkola, po to właśnie żeby nie poświęcać tyle czasu na dojazdy.

RwM. Czy w takim razie ten czas dojazdu może być czasem, który możemy jakoś bardziej wartościowo spędzić z dzieckiem, niż tylko skupiając się na tym, że musimy dojechać i już myśleć co mamy w pracy do zrobienia?

AS: Jak najbardziej. Dla dziecka lepszym rozwiązaniem jest spędzenie godziny z rodzicem w samochodzie, niż bez rodzica w przedszkolu. Ale jest jeszcze jedna ważna kwestia. Długie dojazdy  często powodują, że dziecko się prawie w ogóle nie rusza. To oczywiście zależy też od przedszkola i tego, czy jest w nim dużo ruchu i zabawy na zewnątrz, czy jest to przedszkole, w którym jak tylko popada to już się nie wychodzi. Warto zwrócić uwagę na to ile faktycznie ruchu w ciągu dnia ma nasze dziecko. Jeśli mało, to pamiętajmy o tym i nie wymagajmy od dziecka tego, żeby np. w domu siedziało z nami spokojnie przy stole. Bo jego potrzeba ruchu jest zwyczajnie silniejsza.

RwM: Czyli planując wspólny czas warto wziąć pod uwagę, jak dziecko spędziło swój dzień i pomyśleć czego mu brakuje. Bo może się okazać, że lepiej będzie nie wracać od razu do domu tylko pójść na plac zabaw albo spacer.

AS: Dokładnie tak.

RwM: Chciałam też zapytać o to jak godzić fakt, że wychowujemy dzieci w pewien sposób, a później dziecko idzie do żłobka czy przedszkola, a tam panują zupełnie inne zasady. Mam na myśli chociażby sytuację, że w naszym domu dziecko samo decyduje ile je, a w żłobku jest pewien reżim, trzeba zjeść do końca.

AS: Myślę, że nie znajdziemy miejsca, w którym wszystko będzie funkcjonowało tak jak w domu. Są rzeczy, których nie da się zrobić w grupie dzieci w taki sam sposób, w jaki robi się to w domu z rodzicem. Nawet gdyby ktoś bardzo chciał. Natomiast ta odmienność zasad może być różnego kalibru. Czasami są to drobne sprawy, a czasami są to rzeczy, które dla mnie ocierają się o przemoc, np. karmienie na siłę. Uważam, że jeśli rodzic nie zgadza się na takie postępowanie to nie jest to kwestia różnych zasad, tyko kwestia chronienia dziecka przed naruszaniem jego granic. I rodzic ma prawo się temu sprzeciwić.

RwM: Zastanawia mnie też kwestia budowania “wioski”, o której dużo mówisz. W jaki sposób wspierać budowanie więzi dziecka z dziadkami lub innymi członkami rodziny, którzy mieszkają daleko, mieszkają w innych miastach?

AS: Mam poczucie, że jeśli dziadkom zależy na budowaniu więzi z wnukami to tego wcale nie trzeba bardzo wspierać – bo przecież nie da się budować komuś innemu więzi. Dziadkowie mogą przyjeżdżać, zapraszać do siebie – wykazywać inicjatywę. Natomiast jeśli nie są zainteresowani kontaktem z wnukami, albo mają bardzo duże oczekiwania jak ten kontakt powinien wyglądać, to wtedy rodzic niewiele może na to poradzić. Ale wydaje mi się, że zawsze da się znaleźć sposób na to, żeby dziadkowie się z wnukami widywali. Nawet jeżeli w efekcie ten kontakt nie jest bardzo częsty, to może być na tyle głęboki, żeby dziecko korzystało na tym, że ma dziadków.

RwM. Czasami zdarzają się sytuacje, że gdy dziecko jest małe to dziadkowie są wycofani, a później się okazuje, że gdy podrośnie i dziadkowie chętnie by spędzili z nim trochę czasu, to dla dziecka to są kompletnie obcy ludzie.

AS: Tak. Trzeba sobie wyobrazić jak taka sytuacja może wyglądać z perspektywy dziecka. Dziecko nie widzi babci pół roku, babcia przyjeżdża i się dziwi, że dziecko nie rzuca się jej na szyję.

RwM: A z kim rodzic może budować w mieście tę wioskę? Jest w ogóle taka potrzeba?

AS: To zależy od priorytetów. Jeśli dla mnie budowanie relacji z innymi dorosłymi jest ważne to znajdę na to czas. Jeśli nie, to zawsze znajdzie się coś ważniejszego do zrobienia. Ale nie oczekujmy od dzieci tego, że będą budowali relacje z innymi dziećmi, na przykład mieszkającymi w jednym bloku, jeśli my nawet nie wiemy kto tam mieszka.

RwM: Dzieci w wieku żłobkowym, przedszkolnym potrzebują relacji z innymi dziećmi czy wystarczy im rodzic?

AS: Potrzebują, jednak mniej niż się to powszechnie uważa. Ale z pewnością potrzebują mieć szersze środowisko niż dwie te same osoby non-stop. Małe dzieci nie mają nic przeciwko, że na placu zabaw widzą codziennie inną grupę dzieci. Dopiero w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym dziecko chce się bawić z konkretnymi, wybranymi dziećmi, umawia się z nimi na kolejne spotkania, buduje z nimi relację.

RwM: Gdzie rodzic w mieście znajdzie przestrzeń, żeby dać dziecku trochę wolności i samodzielności. Myślę już o starszych dzieciach, które nie mają teraz dostępu do podwórek – przynajmniej nie wszystkie dzieci. Gdzie dziecko może mieć przestrzeń na samodzielność, budowanie kontaktów, sprawdzanie się?

AS: Najtrudniejsze jest znalezienie w sobie odwagi, aby spuścić dziecko z oka. Nie przestrzeń jest problemem, ale gotowość do wypuszczenia dziecka spod kontroli, zaufania mu. Dzisiaj wielu rodziców nie jest w stanie siedmioletniego dziecka puścić samemu do sklepu. To dlatego nie ma już podwórek. Dzieci są zaprowadzane i odprowadzane do szkoły, na zajęcia dodatkowe. Tak decydują rodzice. Oczywiście, jeśli dookoła nas nie ma innych dzieci to decyzja o daniu dziecku swobody jest dużo trudniejsza. Dlatego ludzie wybierają do zamieszkania osiedla, w których jest dużo rodzin z dziećmi. Jednak nawet tam ważne jest zaufanie dziecku, przekonanie że ono może w pewnych sferach samo za siebie zdecydować. I może bawić się z innymi dziećmi z osiedla.

RwM: Rodzic może inicjować spotkania wiedząc. Chociażby zaprosić do domu rówieśnika mieszkającego w tym samym bloku?

AS: Najczęściej jest tak, że jeśli rodzice się znają to dzieci się poznają przy okazji. Cohen mówi: “jeśli chcecie żeby dziecko się kontaktowało z innymi dziećmi, to zaproście w gości jakichś dorosłych z innym dzieckiem”. Niestety teraz wiele osób jest przerażonych takim pomysłem. A jeśli dorośli się nie znają i nie mają kontaktu ze sobą, to trudno się spodziewać, że dziecko będzie te kontakty miało. Więc może czas zacząć wychodzić z mieszkania i zobaczyć kto mieszka obok?

img_1695

Rozmowa odbyła się we wrześniu 2016 r.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.