Kilka dni temu internet obiegła milusia fotografia dziadka z niemowlakiem na ręce. Niby nic szczególnego, gdyby nie to, że ów dziadek był rektorem jednaj z najlepszych polskich uczelni wyższych, a dziecię na rękach to oczywiście jego wnuczka. W ten sposób szkoła zapowiedziała, że już niedługo studenci – rodzice, będą mogli skorzystać z możliwości zostawienia swojej pociechy pod profesjonalną opieką na uczelni.
Jak to możliwe? Otóż tak, że od 2015 r. uczelnie wyższe mogą korzystać z państwowej dotacji na stworzenie i utrzymanie miejsc opieki dla dzieci do 3. roku życia, czyli żłobków lub klubików dziecięcych przy uczelni. To nowe rozwiązanie, bo do tej pory, jeśli jakieś uczelnie dysponowały takimi żłobkami, to były one przeznaczone głównie dla dzieci pracowników naukowych, a i tak – jak fora dyskusyjne donoszą – o miejsce w takim żłobku było bardzo ciężko.
Jest to jeden z dwóch kroków, mogących diametralnie zmienić życie matek – studentek, które do tej pory traktowane były w sposób – bez ogródek mówiąc – uwłaczający. Zazwyczaj ciąża na studiach wiązała się z dziekanką, a często z odłożeniem lub porzuceniem marzeń o wyższym wykształceniu, bo bez żadnych pieniędzy i z niemowlakiem na ręce ciężko jest studiować. Teraz studentki mogą liczyć na 1000 zł. miesięcznego świadczenia przez rok, bez względu na ich status materialny i dotychczasowe zatrudnienie. Czyli dostają okrojoną, ale zawsze jakąś, namiastkę „urlopu macierzyńskiego”. Teraz, jeśli mają szczęście i studiują na uczelni, która ma żłobek lub klubik dziecięcy, mogą łączyć studiowanie i opiekę nad dzieckiem.
Jak jest w praktyce? Jeszcze niestety ciężko określić. W pierwszym rozdaniu programu, czyli w 2015 r. 43 uczelnie w całej Polsce miały utworzyć 1436 miejsc opieki nad maluchami. W 2016 r. do tego grona dołączyło kolejnych 31 szkół wyższych. Jak będzie w 2017 roku, jeszcze nie wiadomo, bo konkurs właśnie trwa. Dodam tylko, ze w Polsce jest ponad 400 uczelni wyższych. Nie wiadomo też jak jest z dostępnością tych miejsc, bo jeszcze nikt tego nie zbadał. Ale krok jest mimo wszystko właściwy.
Czy uczelnie dostrzega potrzebę wspierania studentów – rodziców, czy żłobek lub klubik dziecięcy może być narzędziem przewagi nad konkurencją? Ja wierzę, że tak i szkoda, że dopiero teraz szkoły wyższe, zwłaszcza te prywatne, zobaczyły że jest możliwość stworzenia takich miejsc opieki nad maluchami. No, ale jak stare przysłowie mówi, lepiej późno niż wcale, a rząd jak najbardziej powinien takie inicjatywy wspierać i finansować.
A oto wspomniana fotka:
Podziel się swoim doświadczeniem!
Jeśli jesteś mamą – studentką lub urodziłaś dziecko będą na studiach napisz jak dałaś radę z obowiązkami i czy mogłaś liczyć na wsparcie ze strony swojej uczelni?