Close
Katarzyna Kalinowska

Wpisz do kalendarza „dbanie o swoje potrzeby”

Reklamy, programy telewizyjne i wyedytowane zdjęcia na social media przekonują, że osiągnięcie stanu work-life balance, czymkolwiek by on nie był, jest wyłącznie kwestią silnej woli i dobrej organizacji. Jednak motywacyjne hasła “dasz radę”, “postaraj się bardziej”, “zasługujesz na to” czy “możesz wszystko” potrafią niejedną mamę żonglującą zadaniami dnia codziennego, doprowadzić na skraj wyczerpania. 

Od rana do nocy próbujemy pogodzić potrzeby wszystkich członków rodziny, wplatając w to, często sprzeczne, zalecenia ekspertów od gotowania, sprzątania, zarządzania domowym budżetem, pielęgnowania kwiatów balkonowych, wychowywania dzieci i podsycania żaru w sypialni. Nasze kalendarze, tudzież plannery, już pękają w szwach, a mimo to w imię multitaskingu i zarządzania czasem, udaje się nam jeszcze zagiąć czasoprzestrzeń i dopisać drobnym maczkiem kilka nowych zadań do ogarnięcia na wczoraj.

I kiedy już wydaje się, że wszystko jest ogarnięte na ostatni guzik i zarządzone z precyzją szwajcarskiego zegarka, wtem na nasze ramionach siada kolejny ciężar w postaci pytań “a gdzie w tym chaosie jest miejsce na Ciebie? Czy wpisałaś do kalendarza czas na zadbanie o swoje potrzeby?”

W pierwszym nerwowym odruchu pojawia się chęć przegrupowania kilku zadań, po to by znaleźć miejsce na dopisanie dbania o siebie. Jednak gdy okazuje się, że w plannerze brak już miejsca na jakiekolwiek ruchy, przychodzi myśl o tym, że przecież można wcześniej wstawać albo później kłaść się spać. Można też zaplanować zmasowane dbanie o siebie w postaci wyjazdu do spa, tak raz na.. czekaj, czekaj, kiedy, by to się mogło wydarzyć… może za jakieś 8 miesięcy.

Łatwo wpaść w pułapkę ustanowienia dbania o siebie kolejnym, zazwyczaj przykrym, obowiązkiem do odhaczenia. Od samego patrzenia na piętrząca się listę zadań, które powinna ogarnąć mama, by mogła o siebie zadbać, pojawiają się mroczki przed oczami. Dlatego nim na dobre zakręci się nam w głowie, warto usiąść z kalendarzem, planerem czy inną listą zadań i spojrzeć na nią z trochę innej niż zazwyczaj perspektywy. 

Nie tej, która każe wierzyć, że doba jest z gumy, a nasze zasoby i energia bez dna, w związku z czym możemy zaplanować podbój świata, pomimo rozpoczynającego się przeziębienia i zarwanej nocy. 

Nie tej, która wpędza nas w poczucie winy, które niczym bacik chłoszcze nas po zgarbionych plecach, za każdym razem, gdy nie uda się nam zrealizować planu minimum, niezależnie od zmieniającej się scenografii naszego życia. Nie tej, która wciąga nas w wirujący kołowrotek myśli pełnych niepokoju, że nawaliłyśmy po raz kolejny, że musimy się ogarnąć, że coś z nami jest nie tak. 

Nie tej, przez którą ze zmęczenia rwie się nam oddech, zaciskają szczęki, a pełne napięcia ciało przestaje cokolwiek czuć. Nie tej, za którą stoją przekazywane z pokolenia na pokolenie przekonania, stereotypy, powinności, w które z automatu wierzymy i uznajemy za swoje, bez poddawania w wątpliwość.

Ta inna perspektywa ma swoje źródło w pytaniu o nasze wartości, które są dla nas ważne i zgodnie z którymi chcemy żyć i budować relacje, nie tylko z najbliższymi nam ludźmi. Co jest dla mnie ważne, jak chcę żyć, co sprawia, że moja twarz promienieje, a ciało jest spokojne i rozluźnione, czego chcę zapraszać więcej do swojego życia i swoich relacji? Czy te zadania, które mnożą się w moim kalendarzu, przybliżają mnie do tych wartości, do tego stanu, kiedy świecę od środka? Czy te działania, które często nawykowo podejmuję, wspierają mnie na mojej drodze ku wartościom? Co z tej kilometrowej listy chcę zostawić, a co mogę wykreślić, zaplanować inaczej lub odłożyć na bardziej sprzyjający czas? Czy mogę do tego planowania wpuścić trochę luzu, oddechu, zabawy?

Odpowiedź nie musi i pewnie nie przyjdzie od razu. Mimo to warto dać sobie chwilę czasu, pobyć trochę z tym pytaniami i dać szansę wybrzmieć temu, co się pojawi. Może to będzie początek nowej przygody, gdzie będzie mniej boksowania się z życiem, a więcej łagodnego szukania w nim równowagi dla siebie i swoich bliskich?

Autor: Kasia Kalinowska

Jestem psycholożką, certyfikowaną trenerką FamilyLab Polska, nauczycielką Montessori, praktykiem Points Of You, propagatorką rodzicielstwa bliskości i porozumienia bez przemocy.

Przez kilka ostatnich lat towarzyszyłam dzieciom w żłobku i przedszkolu Zielona Wieża. Obecnie pracuję z rodzicami i nauczycielami podczas kursów online, seminariów inspirujących, warsztatów i konsultacji indywidualnych. Od 2018 roku tworzę Przystanek Relacja Katarzyna Kalinowska- miejsce, gdzie praktykuję odwagę w dzieleniu się tym, co mi bliskie, a także zachęcam do świadomego budowania relacji z samym sobą. przystanekrelacja.pl

Kasia Kalinowska będzie prelegentką podczas II Ogólnopolskiej Konferencji Zielonej Wieży EMOCJE 2.0. – zaktualizuj się. Konferencja odbędzie się 4 kwietnia w Brain Embassy, Aleje Jerozolimskie 181B w Warszawie. Bilety na konferencję są dostępne TUTAJ. Jeśli nie możesz uczestniczyć osobiście w konferencji, możliwe jest wykupienie dostępu online do nagrań wystąpień wszystkich prelegentów.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

CAPTCHA


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.