Natalia Fijewska-Zdanowska – reżyserka i dramaturg. Jest magistrem filozofii UW. Powołała do życia i prowadzi wraz z siostrami własną, autorską scenę niezależną Teatr MŁYN. Realizuje kameralne spektakle autorskie, poddające artystycznej analizie współczesną rzeczywistość.
Z Natalią Fijewską-Zdanowską spotykam się w przytulnych pomieszczeniach “biurowych” teatru MŁYN na poddaszu siedziby SCEK-u przy ul. Jezuickiej 4. Z okien rozciąga się widok na dachy staromiejskich kamienic. Dochodzi godzina 12.00, wybrzmiewają dzwony z pobliskich kościołów. Wokół panuje niezwykle twórcza atmosfera.
Rodzic w Mieście: Teatr Młyn to jedna z najmniejszych scen niezależnych w Warszawie. Stworzyłaś ten Teatr razem z dwiema siostrami, Agatą i Zuzanną. Skąd pomysł na teatr, jak to się wszystko zaczęło?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Mamy z moimi siostrami długą historię współpracy, sięgającą jeszcze czasów dzieciństwa. Nasi dziadkowie byli związani z teatrem i my, jako dzieci, bawiłyśmy się często razem w teatr. Zaczęło się więc od zabawy. Później ta zabawa była nakierowana na nasze zainteresowania: jeździłysmy na festiwale, miałysmy bardzo fajnego instruktora, który opiekował się nami jako teatrem siostrzanym. Zaczęłyśmy robić wspólne spektakle, które pokazywałyśmy na różnych konkursach. W którymś momencie teatr stał się naszym bardzo żywym i ważnym zainteresowaniem, a z czasem stał się naszym zawodem. Okazało się, że to jest coś, co chcemy robić w życiu. Każda z nas poszła trochę w inną stronę, w jakiś sposób jednak związaną z teatrem. W którymś momencie uznałyśmy, że czas połączyć siły i sformalizować to, co robiłyśmy w różnych miejscach. Tak powstał Młyn.
RwM: Ty głównie zajmujesz się reżyserią, pisaniem tekstów i scenariuszy. Twoje siostry są aktorkami.
Natalia Fijewska-Zdanowska: Agata i Zuza grają i śpiewają. Każda ma swój styl i każda jest trochę inna na scenie. Poza tym Agata jest psychologiem, a Zuza prowadzi bardzo dużo zajęć i projektów dla dzieci przedszkolnych. Ma swój autorski program, który zrealizowała już dla kilkudziesięciu przedszkoli.
RwM: Zuzanna robi to w ramach Centrum Kombinacji Twórczych MŁYNEK?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Tak, MŁYNEK, to jeden z projektów naszej Fundacji. W ramach MŁYNKA odbywają się zajęcia dla przedszkoli i młodszych dzieci. Dodatkowo, w ramach Fundacji organizujemy zajęcia dla trochę starszych dzieci, a także dla dorosłych – można powiedzieć, że wszystkie grupy wiekowe mamy zagospodarowane.
RwM: Czy możesz powiedzieć coś więcej o tych zajęciach dla dzieci przedszkolnych – to warsztaty aktorskie, muzyczne czy ogólnoteatralne?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Cykl Zuzy to zajęcia teatralne, ale nakierowane nie na to, aby dziecko się nauczyło, odtworzyło i wystąpiło. Nie przypominają tego, co często możemy oglądać na przedszkolnych akademiach, czyli 45-minutowych przedstawień w którym dzieci stoją na baczność i coś recytują, a czasem płaczą. Nasze zajęcia nakierowane są na warsztat, na zabawę, na współpracę i na wykorzystanie teatru do tego, aby nazywać emocje i wyrażać siebie, a przede wszystkim na to, aby zauważać drugie dziecko. Dzieci w tym wieku przede wszystkim potrzebują nauczyć się relacji. Cykl Zuzy nie kończy się przedstawieniem, podczas którego odtwarza się role. Zakończeniem jest wspólny warsztat, w którym udział biorą także rodzice.
RwM: Porozmawiajmy o Waszym najnowszym spektaklu “Seks, rosół i pieluchy”, któremu nasza Fundacja ma przyjemność patronować. Porusza on tematykę rodzicielstwa, odbrązawiając je, pokazując bez lukru dość trudną, często frustrującą codzienność współczesnych rodziców. To nie pierwszy raz, kiedy podejmujesz ten temat w swoich sztukach. Czy jest on szczególnie Ci bliski?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Teatr Młyn to teatr kameralny. Moja koncentracja i w pisaniu i w reżyserii skupia się na relacjach. Przede wszystkim są to relacje z najbliższymi osobami. Mamy w repertuarze spektakl “Córka”, który dotyczy relacji dorosłych ludzi z ich rodzicami. Był to ważny dla mnie temat i postanowiłyśmy “przełożyć” go na scenę. Gramy też spektakl “Gabinet”, który powstał parę lat temu i który opowiada o młodej matce, która jest wkurzona, sfrustrowana i ma absolutnie dosyć tego, że pięćdziesiąty raz schyla się po smoczek… Natomiast w tym roku robimy dwa spektakle skoncentrowane na rodzinie. Pierwszy to właśnie “Seks, rosół i pieluchy”, który opowiada o relacji rodzice-dzieci i pokazuje, że to nie zawsze jest kolorowy obrazek. Drugi spektakl, którego premierę planujemy na przyszły sezon, opowiadać będzie o tym, co się dzieje między parą – dwojgiem dorosłych ludzi w rodzinnej relacji. Tak – rodzicielstwo to temat dla mnie bliski. Staram się zabierać za tematy, które mnie dotyczą i o których coś wiem. A ponieważ mam troje dzieci, wydaje mi się, że troszkę o tym wiem.
RwM: Spektakl “Seks, rosół i pieluchy” adresowany jest do zmęczonych rodziców. Ma to być dla nich przede wszystkim rozrywka, przygotowaliście dla nich też dodatkową propozycję w postaci warsztatów dla ich pociech, które odbywają się równolegle ze spektaklem dla dorosłych. Skąd pomysł na taką fajną inicjatywę?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Rodzice bardzo często mówią nam, że chętnie przyszliby na nasze spektakle, ale nie mają z kim zostawić dzieci. Zresztą z tym zostawianiem dziecka jest tak, że zwykle wiąże się to z wyrzutem sumienia rodziców, bo wciąż muszą dziecko gdzieś zostawiać. Nasz pomysł polega na tym, aby można było malucha zabrać do Teatru i żeby miał on swoją przyjemność, podczas gdy jego rodzice mają swoją przyjemność. Wydaje mi się, że my wszyscy potrzebujemy czasem towarzystwa rówieśników. My, dorośli, również potrzebujemy wymienić się myślą w gronie dorosłych. Ten spektakl ma być formą wymiany doświadczeń. Gdy jakiś konkretny tekst pada ze sceny, publiczność reaguje i widać, kogo to dotyka. Widzowie się śmieją, stukają łokciami, wymieniają porozumiewawcze spojrzenia mówiące: “tak właśnie jest!”. A w tym samym czasie dzieciaki szaleją sobie w swoim gronie na warsztacie.
RwM: Jesteście już po premierze i kilku pierwszych spektaklach “Seksu…” i już wiecie, jak taka formuła spektakli funkcjonuje. Czy są jakieś trudności? Jaka jest reakcja dzieci na warsztatach?
Natalia Fijewska-Zadnowska: Jesteśmy dopiero po pierwszych pokazach z warsztatami, ale bardzo fajnie to wychodzi. Justyna Szatkowska, która prowadzi warsztat, ma świetne podejście: z jednej strony wychodzi do dzieciaków z pomysłami, a z drugiej bardzo dużo też czerpie od nich. Jeśli dzieci mają jakieś potrzeby czy pomysły, jest gotowa je rozwijać. Na premierze była zabawna sytuacja: pod koniec warsztatów dzieci wymyśliły, że schowają się pod łóżko, które udawało jaskinię, i będą pod nim czekać na rodziców. Justyna stwierdziła, że to wspaniały pomysł, dzieci schowały się pod łóżkiem i czekały, i czekały, i czekały…, bo na spektaklu przedłużyły się akurat oklaski. Trochę to trwało, ale w końcu się doczekały.
RwM: Na warsztatach dla dzieci wykorzystywane są przedmioty i sprzęty, które wszyscy mamy w domu. Celem jest pokazanie, że teatr i kreatywną zabawę można zrobić wszędzie i za pomocą właściwie wszystkiego, co mamy pod ręką.
Natalia Fijewska-Zdanowska: Taki jest pomysł na warsztaty. Dzieci dostają teraz bardzo dużo gotowych rozwiązań i zabawek, które są supernowoczesne, ale nie budują kreatywności. Nam chodzi o wykorzystanie takich zupełnie zwykłych przedmiotów, które mamy w domu. Łóżko może być jaskinią, a stół może stać się statkiem. Z prostych rzeczy możemy zrobić bardzo dużo.
RwM: Warsztaty są skierowane do dzieci w wieku 4-10 lat. Jako patroni przedstawienia, spotykamy się czasem z pytaniami, czemu nie ma takiej oferty dla młodszych dzieci. Rozumiem, że byłoby to trudne organizacyjnie?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Młodsze dziecko, w naszej ocenie, nie zostanie z biegu z obcą osobą.
RwM: Nie ma też możliwości zabrania dziecka na widownię?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Spektakl jest dosyć głośny. Wiem, że na jednym przedstawieniu byli rodzice z maluszkiem, ale chyba nie weszli z nim na salę, tylko się wymieniali.
RwM: Czyli jakieś możliwości są. Domyślam się jednak, że spektakl ma być też taką odskocznią dla rodziców. To czas, kiedy mają sobie odpocząć od dzieci.
Natalia Fijewska-Zdanowska: Tak. Trochę sobie przeklinamy, trochę narzekamy w naszym dorosłym gronie.
RwM: Prywatnie jesteś mamą trójki dzieci. Jak Ci się udaje to wszystko godzić i znajdować czas na prowadzenie teatru, reżyserowanie, pisanie tekstów i scenariuszy przy jednoczesnej opiece nad taką gromadą? Czy masz jakieś supermoce? Albo jakąś superpomoc w ogarnianiu rzeczywistości?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Niestety, to tak naprawdę się nie udaje. Nikt nie ma supermocy. Czasami nam się wydaje, że damy radę, bo jak to – ja sobie nie poradzę? Nieprawda. Wydaje mi się, że nam jest wtłaczane do głowy, że wszystko się da, że można pogodzić pracę z życiem rodzinnym, ze spełnianiem się, ze szczęśliwymi dziećmi. Ja się bardzo na taki obraz buntuję, bo tak naprawdę zawsze coś jest kosztem czegoś. Nie możemy się oszukiwać, że wszystko tak idealnie da się pogodzić. Gdy robię spektakl, to jest to kryzys dla mojej rodziny, zawsze. To są trzy miesiące, kiedy dla mnie główną przestrzenią staje się teatr. To jest bolesne dla całej mojej rodziny. Nic na to nie możemy poradzić, chyba że przestałabym robić spektakle. Ale to też jest dla mnie ważne. Mam nadzieję, że dzięki temu przekazuję dzieciom to, że można w życiu mieć pasję i że to może być ważne. I że pokazuję im także jakąś moją umiejętność sprawczości, bo widzą swoją mamę, która mówi, że coś zrobi i to robi. To też być może jest jakąś wartością. Ale tak naprawdę pocieszam się. Wiem, że to jest koszt dla nas wszystkich.
RwM: Zabierasz dzieci do pracy?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Bardzo rzadko. Staram się raczej oddzielać te światy. Ta praca wymaga absolutnie całej mojej uwagi i wyłączności. Aczkolwiek przyznaję, że z moim najmłodszym dzieckiem, które ma 11 miesiecy, bardzo dużo rzeczy robię z domu. Efekt jest taki, że pierwszym i najczęstszym słowem mojego dziecka jest “halo halo”, przy tym przykłada sobie wszystkie grzechotki do ucha. Wolałabym oczywiście, żeby mówił “mama”… W każdym razie ja nie mam do zaoferowania żadnych świetnych recept i nie uważam, że to wszystko tak naprawdę da się pogodzić. Wydaje mi się też, że kiedyś nikt nie próbował idealnie spełniać tych wszystkich ról. Nasi rodzice rano szli do pracy, a my do wieczora szwendaliśmy się z kluczami na szyi. Pamiętam dzieciństwo z opiekunkami, bo rodzice siedzieli do późna w pracy. Nikt się nie zastanawiał, czy to dobrze czy źle. A my, współcześni rodzice, chcemy zrobić wszystko idealnie i być superbohaterami. Zazwyczaj potem odbija się to na nas.
RwM: Skąd czerpiesz inspirację do pisania sztuk i całego procesu twórczego?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Myślę, że w moim wypadku jest to jakiś sposób na przeżywanie rzeczywistości i radzenia sobie z rzeczywistością. Dla mnie podstawą jest obserwacja i doświadczenie – to są moje główne inspiracje. Uważam też, że teatr ma jakąś misję. Teatr to jest branie rzeczywistości pod lupę i przyglądanie się jej. Dzięki temu możemy więcej zrozumieć. I być może, jeśli trochę lepiej tę rzeczywistość zrozumiemy, będziemy dzięki temu temu trochę bardziej szczęśliwi? Dla mnie każdy spektakl i każdy temat to jest swego rodzaju projekt badawczy. Kawałeczek świata wzięty pod lupę, któremu się dokładnie przyglądam. Zazwyczaj na samym początku danego projektu nie wiem do końca, gdzie wyląduję ani co z tego wyniknie. Biorę na tapetę np. kwestie relacji między rodzicami i dziećmi, do tej analizy dokładają się aktorzy, autor muzyki, scenograf. Z tego coś potem wynika dla widzów. Każdy spektakl też jest inny: jeden jest wyciszony, na innym publiczność reaguje bardzo intensywnie. Każdy spektakl jest swego rodzaju rozmową. Dla mnie teatr jest doświadczeniem badawczym i widzę w tym dużą wartość.
RwM: Jakie są plany Teatru Młyn na najbliższe miesiące?
Natalia Fijewska-Zdanowska: Na początku wakacji robimy półkolonie dla dzieci w ramach współpracy z Teatrem Polskim pod nazwą “Młyn w Polskim”. Myślę, że to będzie działanie atrakcyjne dla dzieciaków. Po wakacjach wracamy do wystawiania spektaklu “Seks, rosół i pieluchy” oraz innych przedstawień. Planujemy też premierę nowego, bardzo kameralnego spektaklu, na dwoje aktorów, dotyczącego relacji pary. Będziemy też dalej rozwijać działalność grup teatralnych. W tej chwili działają u nas dwie grupy, dziecięca i dorosła. Obie szykują się do premier w czerwcu. To są nasze nowe inicjatywy. Po wakacjach będziemy organizować nowe grupy. Chcemy zaprosić widzów do tworzenia teatru, postawić ich w roli twórców. To dla nas bardzo ważne.
Rozmawiała Joanna Barczuk
* * * * *
Teatr MŁYN to niezależna scena autorska, założona w 2007 r. w Warszawie przez trzy siostry Fijewskie – Natalię, Zuzannę i Agatę. Spektakle realizowane przez Młyn kierowane są do widza szukającego w teatrze nie tylko rozrywki, ale także istotnego doświadczenia poznawczego, dobrego współczesnego tekstu i wysokiej klasy aktorstwa.
Najnowsza premiera Teatru MŁYN, “Seks, rosół i pieluchy” to spektakl muzyczny z pogranicza teatru, kabaretu i stand-upu. adresowany do rodziców małych i większych dzieci. Stanowi luźną opowieść o tej stronie życia rodzinnego, o której na co dzień nie rozmawiamy. Teksty piosenek zostały oparte na własnych doświadczeniach autorki oraz rozmowach z wieloma współczesnymi rodzicami.
Pokazom spektaklu towarzyszą warsztaty cyrkowo-plastyczne „Z TEATRU DO POKOJU” (dla dzieci w wieku 4-10 lat), które prowadzi doświadczona animatorka Justyna Szatkowska. Ideą warsztatów jest umożliwienie rodzicom pozostawienia ich pociech pod opieką animatorki i spokojnego obejrzenia spektaklu – tylko dla dorosłych. Na warsztaty obowiązują zapisy pod adresem projekty@fundacjamlyn.pl (dodatkowa opłata to 5 zł/dziecko, liczba miejsc ograniczona).
W tym sezonie spektakl będzie grany w następujących terminach:
31.05 godz 18:00 – pokaz + warsztat dla dzieci
1.06 godz 18:00 – pokaz + warsztat dla dzieci
Więcej informacji o Teatrze Młyn i jego repertuarze znajdziecie na stronie: http://mlyn.org/
Zachęcamy też do polubienia strony MŁYNA na FB.