Na początek trochę przykładów z życia wziętych. Myślę, że wszyscy je znamy, zetknęliśmy się choć raz z niektórymi z nich. Są skrajne, to jasne, ale nie są nierealne. Mało tego, to sytuacje, których jako rodzice doświadczyliśmy osobiście. Znając swoje reakcje w takim koszmarnym momencie jak zagubienie dziecka lub bardzo ważnego przedmiotu czy ukochanego pupila, wiemy, że często trudno się zdecydować jak działać w pierwszej kolejności.
Znasz te sytuacje?
Zagubienie dziecka w trzech prostych sytuacjach.
Osiedlowy plac zabaw – masz dwójkę dzieci, spotkały się one dodatkowo ze swoimi ulubionymi koleżankami i kolegami i buszują, gdzieś w krzakach przy placu zabaw. Ty, zagadujesz się z koleżanką, bo standard, macie podobne życie i problemy, więc rozmowa wciąga. W końcu klasyczna cisza wyłaniająca się z krzaków, z których niedawno dobiegały odgłosy zabawy, wyrywa Was z rozmowy. Rozglądacie się za dziećmi. Nie ma. Obchodzicie coraz szersze kręgi. Znajdujecie starsze dziecko. Ulga, ale co z Młodszym? Rodzeństwo nie wie, ponieważ bawiło się z ulubioną koleżanką. Napięcie narasta, więc zaczyna się galop myśli – a jak poszło w kierunku ruchliwej ulicy? A jeśli wyszło poza osiedle? Panika z każdą kolejną minutą nieobecności. Dla Ciebie mija wieczność biegając i pytając przypadkowe osoby, czy nie widziały takiego, konkretnego dziecka. Mijają lata świetlne, zanim wróci i powie, że poszło… tylko na chwilkę… z koleżanką do jej domu.
Galeria handlowa – zdecydowałaś się wejść na chwilę do H&M, bo idzie zima, a Ty akurat potrzebujesz kilka kalesonków, lepszą czapkę, a i na nowości rzucisz okiem. Dobrze, że jesteś z dzieckiem, od razu przymierzysz na niego. Dłuższą chwilę zajmuje Ci znalezienie w stłoczonych ubraniach odpowiedniego rozmiaru, a Twoje dziecko, które przed chwilą oglądało super okulary ze spidermanem, teraz zniknęło. Wstajesz, ale ono jest tak małe, że nie dostrzegasz go wśród gąszczu wieszaków. Przemierzasz alejki i nie wiesz czy w dobrym kierunku, bo może Twoje dziecko pobiegło w drugą stronę? A może wyszło ze sklepu? Po drugiej stronie świecą się bardziej kolorowe witryny, ale go nie dostrzegasz. Panika, bo nie wiesz, czy szukać nadal w H&M między alejkami, u ochroniarzy, biec do sklepów, które mogły je zainteresować. Mijaliście po drodze fontannę, może tam…?
Trzecia sytuacja. Jesteście na otwartym miejskim basenie. Lato, wakacje, tłum ludzi. Wystarczyła chwila, żeby spotkać starych znajomych, odrobinę porozmawiać. Twój niespełna dwulatek znika. Wśród wody, do której może niekontrolowanie wpaść, strach jest nieporównywalnie większy niż na osiedlowym placu zabaw czy galerii handlowej. Mrowie ludzi niczego nie ułatwia, dotarcie do ratowników, ogłoszenia, poszukiwanie. To wszystko tyle trwa. Dostrzegacie Malucha trzy kocyki obok, pobiegło za wielką plażową piłką., ale… do tego czasu prawie umarliście ze strachu wypatrując dziecka w wodzie.
Dzieci się gubią.
Nie ważne, co mówiłaś i czego uczyłaś – dzieciom tak się zdarza. Przekraczają granice, lekceważą normy, nie są świadome zagrożenia lub najnormalniej o tym zapominają.
Takich sytuacji mamy mnóstwo w czasie naszego rodzicielstwa – tłumy na plażach, spacer po zatłoczonej starówce, wspólne wyjście na duży, nowy, zakamarkowy, plac zabaw w Parku Ujazdowskim (pisaliśmy o tym, że w tym miejscu o taką sytuację nietrudno: KLIK ) czy wieczorny spacer po zatłoczonym Królewskim Ogrodzie Światła w Wilanowie.
Nie wspominając już o mniej krytycznych, ale również przykrych, sytuacjach jak zaginione koty czy psach (zwłaszcza, gdy okres fajerwerków w pełni), skradzionych w mgnieniu oka rowerach (rowery czy hulajnogi dziecięce to obiekt nader często poszukiwany, bo nie wiadomo, gdzie pozostawiony) lub porzuconych gdzieś czapkach, szalach, rękawiczkach lub, o ZGROZO, najukochańszych przytulankach, bez których wieczorne usypianie się nie uda i koniec.
We wszystkich tych sytuacjach proces odnalezienia KOGOŚ lub CZEGOŚ może nam oczywiście ułatwić telefon. Czy nam się to podoba czy nie, to urządzenie, które wszyscy mamy przy sobie. I już prawie nikt nie nosi starocia z mechaniczną klawiaturą – niemal wszyscy mamy smartfony, w których możemy zainstalować aplikacje. Zwłaszcza tak proste, szybkie i pomocne jak…
IseeYou z błyskawicznym systemem wysyłania alertów.
Zanim zaczniesz biegać, krzyczeć, zastanawiać się do kogo dzwonić i gdzie ewentualnie szukać naszego zagubionego skarbu, możemy w kilka sekund wysłać ALERT w aplikacji w telefonie, obejmujący naszą lokalną społeczność. A następnie można wdrożyć całą resztę pomysłów w oczekiwaniu na upragnioną odpowiedź „WIDZĘ”.
Czym jest ta aplikacja?
IseeYou to polski start-up, który swoją premierę miał 1 czerwca 2018 roku. Nieprzypadkowo, w Dzień Dziecka. Jeden z twórców aplikacji osobiście doświadczył takiej sytuacji jak zagubienie dziecka w restauracji przy plaży, w czasie wakacji. W takiej sytuacji złowrogich scenariuszy w głowie rodzi się mnóstwo, ale po szczęśliwym odnalezieniu dziecka, pojawił się też scenariusz konstruktywny i twórczy. A co, jeśli można by zaaferować całą plaże, że moje dziecko w zielonym stroju i z blond włoskami, wyszło z restauracji i teraz „UWAGA! PROSZĘ, WSZYSCY SIĘ ROZEJRZYJCIE!”? Dodatkowo wyświetla się jego zdjęcie. Masz poczucie, że pomoc dzieje się w tle, w lokalnej społeczności, w miejscu zdarzenia i to o wiele więcej, niż sam bieg do ratowników, komunikaty, szukanie na oślep, bieganie w różnych kierunkach, bez poczucia, że ktokolwiek więcej interesuje się Twoim problemem. A cenne sekundy upływają.
Jak użyć tę aplikację?
Aplikację wyszukujesz w sklepie swojego systemu operacyjnego na telefonie, instalacja jest błyskawiczna, zwłaszcza dzięki funkcji wykorzystania swojego profilu na Facebooku (obywa się bez dodatkowego wklepywania swoich danych). Niewątpliwym atutem tej appki jest to, że JEST i BĘDZIE BEZPŁATNA, jest BARDZO PROSTA, nie wyświetlą Wam się w niej żadne reklamy. Dodatkowo, jest tak skonstruowana, że do sytuacji kryzysowej możesz być przygotowany już WCZEŚNIEJ. Wiedząc, że taka aplikacja istnieje, wybierasz w niej zawczasu osoby/zwierzęta/rzeczy, które chcesz chronić. Wprowadzasz wybrane dane na temat swoich np. dzieci (cechy charakterystyczne, imię, wzrost) lub na główne cechy swoich zwierzaków domowych. I w sytuacji zagrożenia, masz praktycznie gotowy alert do wysłania. Możesz go ewentualnie na szybko uzupełnić zaraz przed wysłaniem o szczegóły, np. w co tego dnia ubrane było dziecko.
Po aktywowaniu alarmu, aplikacja pokazuje Ci zasięg Twojej prośby. Czekasz już teraz TYLKO i AŻ na reakcję otoczenia. Jeśli ktoś dostrzeże Twoje dziecko, wysyła Ci odpowiedź „WIDZĘ” wraz z lokalizacją i opcją komunikowania się w okienku czatu. Pozostajesz jednocześnie dla tej osoby anonimowy, jeśli tego byś sobie życzył. Do momentu, aż umawiacie się i szczęśliwie odbierasz swoją zgubę. Czy to nie genialnie proste?
Proste. Ale i jakże trudne zarazem.
W naszej opinii taka aplikacja to niesamowite narzędzie na kryzysowe sytuacje jak zagubienie dziecka. Jest jednak jeden problem – jak nakłonić społeczność do instalacji takiego urządzenia, nie ukrywajmy, na masową skalę? Jej skuteczność wzrasta wraz z ilością pobrań, dlatego rewelacją byłoby, gdyby stała się takim standardem na wyświetlaczach naszych telefonów jak mapy Googla, Instagram (jaką wartość przedstawia taki portal wobec narzędzia jakim jest IseeYou?) czy aplikacja naszej bankowości. Minusy? Na razie jeden – czekamy na jej wersję na system operacyjny iOS, na Android jest dostępna.
W przedstawionych na samych początku sytuacjach, lokalna społeczność mogłaby się dowiedzieć o takim narzędziu poprzez wzajemne polecenia (prośba do sąsiadów o zainstalowanie aplikacji na swoim urządzeniu) lub polecenia na tak bardzo popularnych na Facebooku grupach rodzicielskich lub sąsiedzkich/osiedlowych. Wystarczy w wyszukiwarkę Facebooka wpisać: MAMY Z [tu wpisujesz miasto, dzielnicę] i okazuje się, że grupy matek z każdego miasta liczą po kilkaset, a częściej kilka tysięcy członków. Jest więc komu polecać takie narzędzie.
Galerie handlowe mogłyby umieścić komunikaty przy wejściu do ich budynków – wystarczyłby prosty komunikat „CHROŃ SWOJE DZIECKO – ZAINSTALUJ APLIKACJĘ”, a przestrzenie publiczne jak plaże, baseny miejskie czy ruchliwe deptaki mogłyby wdrażać takie rozwiązania przy swoich tablicach informacyjnych.
Zrób pozytywną zmianę w swoim telefonie.
Zatem w pierwszej sytuacji opisanej na początku, ALERT z aplikacji IseeYou zostałby wysłany do wszystkich sąsiadów z okolicy placu zabaw, na którym zniknęło nasze dziecko. W drugiej – do klientów galerii handlowej, którzy rozglądając się na konkretnym malcem-uciekinierem z H&M, zapewne szybciej pomogliby go odnaleźć, niż przestraszona mama z jednym czy nawet dwójką ochroniarzy. Podobnie z plażą czy basenem. Większość z nas często zagląda do telefonu, wibracja alarmu z kieszeni czy torby zazwyczaj również dociera do nas szybko.
To proste. Warto więc nie omijać tej informacji i po krótkiej myśli: „fajny pomysł!”, rzeczywiście uzupełnić telefon w takie udogodnienie.
Ada Rejch, we współpracy z Optimum Process, twórcami IseeYou
P.S. My jako Fundacja również tworzymy narzędzie ułatwiające życie rodzicowi w mieście. Nie znasz zmaluchem.pl? Poczytaj TUTAJ.