„Wiemy już, że kobiety potrafią robić to, co mężczyźni, ale nadal nie rozumiemy, że mężczyźni potrafią robić to, co kobiety” mówi amerykańska feministka Gloria Steinem. Dlaczego piszemy o nich akurat dzisiaj, w Dzień Matki? Czy nie powinnyśmy wychwalać codziennej, trudnej pracy, jaką wykonują kobiety łącząc życie osobiste z zawodowym? Otóż nie! Ponieważ my już wiemy od dawna, że matki są superbohaterkami. Wiemy, że kobiety radzą sobie równie dobrze w domu, jak i w pracy. Ale wiemy też, że robią to ogromnym kosztem, kosztem siebie. Jedynym więc sposobem, aby kobiety mogły ściągnąć strój superbohaterki i włożyć go do szafy, jest oddanie pola do popisu mężczyznom.
Z podziałem obowiązków domowych nigdy nie było u nas najlepiej. To na kobietach ciążyła ogromna większość spraw związanych z prowadzeniem domu i opieką nad dziećmi. W czasie epidemii te dysproporcje jeszcze się powiększyły. 80% prania, 73% gotowania i 68% sprzątania ogarniają kobiety. Połowa mężczyzn deklaruje, że chcieliby, żeby żony zostały już w domu na zawsze*. Pytanie, czy tego samego pragną kobiety? (ale to już pytanie czysto retoryczne 😉).
Taki nierówny podział obowiązków nie pozostaje bez wpływu na sytuację zawodową kobiet. Ich pozycja na rynku pracy w dużej mierze uzależniona jest od tego, czy są one matkami czy nie. Matki bowiem postrzegane są jako „ryzykowny” pracownik. W momencie urodzenia dziecka kobieta „znika” na długi okres. Czasem jest to pół roku, czasem rok, a czasem kilka lat. Po powrocie do pracy, to nadal kobieta jest tym rodzicem, które w razie choroby dziecka decyduje się na opiekę nad nim, korzystając oczywiście z przysługujących rodzicom praw. W ten sposób w oczach pracodawcy jawi się jako ktoś, kto w każdej chwili może być nieobecny. To jeden z głównych powodów, dla których kobiety posiadające dzieci zarabiają mniej i to nie tylko od mężczyzn, ale także od innych kobiet. Matka po 10 latach od urodzenia dziecka zarabia średnio 20 proc. mniej niż kobieta, która nie zdecydowała się na macierzyństwo. Nierówność płacowa będąca konsekwencją posiadania dzieci jest dziś większa niż w roku 1980! Dzieje się tak mimo faktu, że luka płacowa zmniejsza się.**
Tymczasem bycie ojcem nie wpływa negatywnie na wynagrodzenia. Mężczyźni bowiem, czy są ojcami czy nie, pracują w takim samym zakresie. Urodzenie się dziecka nie wpływa na ich obecność w pracy. Pomimo tego, że przepisy prawa umożliwiają obojgu rodzicom skorzystanie z prawa do urlopu rodzicielskiego czy wychowawczego , to ojcowie z tego prawa nie korzystają. Dlaczego tak się dzieje? Jako główną przyczynę podaje się argument ekonomiczny. Rodzinie to się zazwyczaj po prostu nie opłaca. Jeśli mężczyzna zarabia więcej, to utrata części wynagrodzenia (na urlopie rodzicielskim rodzic otrzymuje 80% swoich zarobków) jest dużo dotkliwsza dla budżetu domowego. Efekt jest taki, że kobieta znacznie dłużej pozostaje poza rynkiem pracy, nie obejmują ją więc awanse ani podwyżki, nie rozwija się, nie zdobywa doświadczenia, zarabia więc mniej. Prowadzi to do błędnego koła…
Aby przerwać tę sytuację, musimy oddać pole do popisu ojcom. Trzeba zadbać o to, aby mężczyźni chcieli i mieli możliwość skorzystania z prawa do opieki nad dzieckiem. Aby to zrobić niezbędne jest współdziałanie kilku czynników.
Po pierwsze ogromnie ważna jest rola państwa. Wprowadzenie dyrektywy unijnej o równowadze między życiem zawodowym a prywatnym rodziców i opiekunów, to pierwszy krok. Ma ona zapewnić, że ojcowie poprzez urlopy rodzicielskie będą bardziej angażowali się w opiekę nad dziećmi po narodzinach. Niektórzy ten nakaz dzielenia się urlopem rodzicielskim między matką i ojcem uznają za pogwałcenie ich prawa do decydowania o sobie i swojej rodzinie. Jednak czasem bez odgórnych nakazów zmiana społeczna jest niemożliwa lub wyjątkowo trudna. Sytuacja, kiedy ojcowie częściej będą „zostawać w domu”, aby opiekować się dzieckiem, zwiększyć uczestnictwo kobiet w rynku pracy oraz przyczyni się do uelastycznienia organizacji pracy.
Kolejnym niezwykle istotnym krokiem są działania pracodawców we wspieraniu rodziców w równym korzystaniu z przysługujących im praw do opieki nad dzieckiem. „Pracodawca, wspierając pracowników w odgrywaniu roli rodzica, pomaga im w stabilizacji obszaru życia, który poprawia ich kondycję psychiczną i fizyczną, a tym samym zwiększa ich zaangażowanie i efektywność oraz redukuje nieoczekiwane nieobecności w pracy, a także koszty związane z zapewnieniem ciągłości pracy”.***
Trzecim ogromnie ważnym aspektem jest dostrzeżenie przez samych rodziców korzyści, jakie wynikają dla całej rodziny z podzielenia się opieką nad dzieckiem. Pierwsze lata życia dziecka są uznawane za okres krytyczny dla jego rozwoju psychicznego, fizycznego i emocjonalnego. Obecność obojga rodziców w tym czasie wpływa na budowanie silnym, trwałych relacji zarówno z matką, jak i ojcem. Model rodziny, w którym obydwoje rodziców jest zaangażowanych w opiekę, pokazuje dziecku różnorodność, bo każdy rodzic to nieco inne wzorce i przekazywane wartości.
Jeśli chcemy poprawić sytuację kobiet na rynku pracy, konieczne jest współdziałanie na wszystkich trzech powyższych polach.
Równe zaangażowanie rodziców w opiekę nad dziećmi przynosi korzyści nam wszystkim. Nie tylko kobietom, mężczyznom i dzieciom, ale także pracodawcom, gospodarce narodowej i całemu światu.
O tym, jakie korzyści wynikają z podziału urlopu rodzicielskiego między matkę i ojca możecie posłuchać podczas cyklu debat online zorganizowanych przez Fundację Share the Care. Fundacja Rodzic w mieście jest partnerem wspierającym projektu.
Harmonogram spotkań znajdziecie TUTAJ.
Zapisy na wydarzenia TUTAJ
* badanie „Obowiązku w domu w czasie koronawirusa” realizowane przez IRCenter
** OECD. Różnice płacowe a płeć (2017)
*** Raport „50/50 To się wszystkim opłaca. Rola pracodawców w wyrównywaniu prawa obojga rodziców do opieki nad dzieckiem”
Autorka: Karolina Bury, z wykształcenia socjolożka z zamiłowaniem do języka polskiego. Zawodowo zajmuję się komunikacją marketingową. Interesuję się NVC (komunikacja bez przemocy) oraz alternatywnymi formami edukacji. Prywatnie jestem mamą Niny i Leona. W czasie wolnym nałogowo czytam książki, bezwarunkowo kocham psy.