Wielu rodziców boryka się z problemem dostępności miejsc w przedszkolach publicznych. Dlatego wydaje się, że założenie własnego przedszkola to biznes, który nie ma prawa się nie udać. Czy tak jest rzeczywiście? Pytamy Małgorzatę Kozicką, dyrektorkę przedszkola i żłobka Zielona Wieża Bielany, o to, z jakimi wyzwaniami trzeba się mierzyć prowadząc przedszkole, czy ta praca jest satysfakcjonująca oraz czy to się wszystko opłaca. Przeczytajcie ten krótki wywiad i zainspirujcie się.
Karolina Bury: Witaj. Zacznę od razu od ważnych pytań – skąd pomysł po pierwsze na samo prowadzenie przedszkola, a po drugie na odbiegającą od standardowej formułę placówki?
Małgorzata Kozicka: Założycielem i pomysłodawcą Przedszkola i Żłobka Zielona Wieża jest Mariusz Truszkowski, ja dołączyłam do zespołu po pierwszym roku działalności, czyli 5 lat temu. Wiem, że główną motywacją była chęć zmiany systemu edukacji w Polsce i duża wiara w naturalny proces rozwoju dzieci, stąd pomysł na alternatywne metody pracy z dziećmi, odbiegającego od klasycznego modelu. A dlaczego przedszkole? Bo jeśli coś zmieniać to od podstaw , czyli od pierwszego etapu edukacji, a także dlatego, że pierwsze lata życia dziecka są bardzo ważne w jego rozwoju i mają ogromny wpływ na jego dalsze życie.
KB: Nie bałaś się konkurencji? W stolicy jest przecież wiele placówek przedszkolnych, zarówno publicznych, jak i prywatnych.
MK: Tak, zgadza się, w Warszawie jest wiele placówek, ale i zapotrzebowanie na nie jest duże. Zgłasza się do nas wielu rodziców poszukujących żłobka, czy przedszkola. Poza tym innych placówek nie traktuje do końca jako konkurencji. My pracujemy na tyle inaczej, że do nas trafiają rodzice, którzy faktycznie tego typu miejsca szukają, opartego m.in. na: Porozumieniu bez Przemocy, Rodzicielstwie Bliskości, pedagogice Marii Montessori, którzy szukają przedszkola w którym nie ma kar i nagród, cenią sobie zdrowe jedzenie, z indywidualną adaptacją dziecka i miejsca w którym emocje dziecka są mile widziane i zaopiekowywane.
KB: Czy musisz przekonywać ludzi do swojej idei czy raczej trafiają do Ciebie ludzie, którzy szukają nieco innej formy edukacji przedszkolnej niż ta oferowana przez większość placówek?
MK: Raczej są to rodzice, którzy szukają miejsca pracującego w parciu o te konkretne wartości. Czasami trafiają do nas rodzice z polecenia, którzy nie znają dobrze tych idei, ale np. znajomi im bardzo polecali i u nas dowiadują się więcej na temat tych nurtów, czy wartości. I często zostają z nami i dopiero wówczas poznają je bliżej poprzez codzienny kontakt , uczestnictwo w warsztatach i korzystanie z książek dostępnych w naszej bibliotece.
KB: Zapytam wprost – czy prowadzenie przedszkola to opłacalny biznes?
MK: Odpowiedź brzmi tak, ale trzeba zachować w tym zdrową równowagę
😊
KB: Jakie są największe wyzwania, z którymi mierzysz się w pracy?
MK: Jestem dyrektorem i tak naprawdę jest to praca z założenia pełna wyzwań, ale też czerpię z niej ogromną satysfakcję. Praca w Zielonej Wieży zaspokoja wiele moich potrzeb m.in. potrzebę rozwoju, wspólnoty, spójności wartości – to jest dla mnie bardzo ważne, że pracuję w zgodzie ze swoimi wartościami. A największym wyzwaniem jest dla mnie różnorodność zadań, które wykonuje. Wymaga to ode mnie bardzo dobrej organizacji pracy: czasami jestem na spotkaniu z nową rodziną, za chwilę muszę przygotować rozliczenia rodzicom, zadbać o terminowe płatności faktur dla dostawców, porozmawiać z nauczycielem, odebrać kilkanaście różnych telefonów w różnych tematach … i czasami jest tego po prostu dużo.
KB: Czy i jak udaje Ci się łączyć pracę z życiem rodzinnym?
MK: Udaje mi się 😊 Myślę, że kluczowe jest to, że oboje z mężem jesteśmy i czujemy się rodzicami naszej córki. Dzielimy wszystkie obowiązki z tym związane nawet nie po równo, tylko tak jak w danej chwili potrzebujemy i uwzględniamy się nawzajem. Najtrudniej jest oczywiście, gdy córka choruje, a przez ostatnie miesiące niestety dzieje się to bardzo często, więc tym bardziej wymieniamy się w opiece nad nią podczas chorób, bo mam poczucie że dla jednej osoby to mogłoby być bardzo wyczerpujące.
KB: Zielona Wieża to placówka, która działa na zasadzie franczyzy. Czy zgłasza się do Was dużo osób zainteresowanych otworzeniem placówki w swojej dzielnicy?
MK: Tak, mamy sporo zgłoszeń i osób zainteresowanych tego typu projektem. Obecnie w Warszawie są trzy Zielone Wieże: na Bielanach, na Wilanowie i na Włochach. Pracujemy nad czwartą placówką, która mamy nadzieję że w wakacje otworzy się po prawej stronie Wisły. Coraz więcej osób chcę, żeby ich dzieci były w miejscu w którym są po prostu ludźmi i ich potrzeby są uwzględniane.
KB: Kto może otworzyć placówkę? Czy macie jakieś odgórne wymagania?
MK: Najważniejsze i odgórne wymaganie to spójność wartości. To jest warunek konieczny. Nie wyobrażam sobie współpracy w tym projekcie z osobą, dla której nasze wartości nie są istotne i np. stosuje kary i nagrody. Każda z osób, która chce otworzyć taką placówkę uczestniczy w kilku spotkaniach, a następnie spędza z nami dużo czasu w ramach praktyk, podczas których po prostu dzielimy się naszą wiedzą i doświadczeniem. Wówczas jest też możliwość zweryfikowania, czy faktycznie te idee są bliskie.
KB: Dziękuję za rozmowę!
MK: Dziękuję bardzo.
O ZIELONEJ WIEŻY: Do stworzenia Zielonej Wieży przygotowywaliśmy się od wielu miesięcy. Przejrzeliśmy dorobek wszystkich nowoczesnych nurtów pedagogicznych, każdy z nich rozkładając na czynniki pierwsze i przyjmując za swoje te elementy, które dzieciom dają ciekawe środowisko a wychowawcom pomagają stać się lepszymi towarzyszami dzieci.
Uważamy, że rozwojowi dzieci należy przede wszystkim nie przeszkadzać. Chcemy być przy dzieciach i wspierać je w odkrywaniu własnej drogi, a nie wyznaczać im jakąś według naszych wyobrażeń. Inspirować, a nie stymulować. Tworzyć ciekawe środowisko, pokazywać świat, a nie nauczać i nie popędzać. Wpajać wartości, ale przykładem, nie dydaktyką
Zapraszamy do naszych placówek: Bielany, Włochy, Wilanów i już wkrótce w Warszawie po prawej stronie Wisły.