Co dobrego można wynieść z pandemii? Można się czegoś nauczyć lub coś udowodnić. Np. że prawa rodziców wiele nie znaczą, o czym pisaliśmy TU. Tym razem postanowiliśmy pokazać jak pandemia COVID-19 i to co się z nią wiązało i nadal wiąże – lockdown, kwarantanna, praca zdalna, udowodniła podejmowaną przez nas od dawna tezę. Czas zmienić sposób myślenia o opiece dla najmłodszych dzieci i zacząć inwestować w inne formy opieki niż duże żłobki.
Paraliż
Początki pamiętamy wszyscy. Rosnąca liczba zakażeń, panika, zamykane na szybko szkoły, przedszkola, zakłady pracy, handel, usługi, nawet place zabaw i parki. Trochę czasu upłynęło, o wirusie dowiedzieliśmy się więcej, pojawiły się pierwsze poluzowania. Rząd dość szybko się zorientował, że zamknięte przedszkola i żłobki to ruina dla budżetu. Bo gdy dziećmi nie zajmuje się personel placówek robią to rodzice. A zazwyczaj jeden rodzic – matka. I mimo, że na pracy zdalnej, całkiem sporo kobiet zaczęło korzystać ze zwolnienia i zasiłku, bo pracować przy małym dziecku się nie da – nie oszukujmy się. Przynajmniej nie w takim wymiarze jak oczekuje tego pracodawca. Reszta – kobiety na własnej działalności, pracujące w wolnych zawodach czy na etacie, ale w miejscu gdzie nie było przestrzeni na negocjacje, musiała sobie jakoś radzić. Jedne zarywały noce, niektóre wymieniały się „dyżurami” z partnerem, część została zwolniona. Ale pojawił się presja i rząd zrozumiał – musimy żłobki i przedszkola otworzyć. Inaczej czeka nas bankructwo.
Po otwarciu okazało się jednak, że – jak niektórzy przewidywali – teoria ma się daleko od rzeczywistości. Pierwsze zarażenia skutkowały zamykaniem placówek i kwarantanną całych rodzin. Problem wrócił. Rząd wprowadził rozwiązanie, które jednak pomagało na efekt, a nie źródło problemu. Teraz, gdy w placówce jest wirus na kwarantannie przebywa tylko dziecko, a rodzeństwo i rodzice już nie. Sens? Brak, ale przynajmniej rodzice mogą pracować. W teorii.
Jak to się ma do systemu opieki żłobkowej?
„Żłobki m. st. Warszawy to placówki duże, posiadające liczbę miejsc organizacyjnych do ponad 200. Adaptacja dzieci w grupach niemowlęcych w dużych miejskich placówkach wzmaga ryzyko zarżenia korna wirusem. Ze względu na potrzebę zachowania jak największych standardów bezpieczeństwa (….) podjęto tę trudną decyzję.”
Tak m.st. Warszawa motywuje decyzję o nieprzyjmowaniu we wrześniu 2020 r. do żłobków dzieci, które nie ukończyły 1 r. życia. Efekt? Brak miejsca dla dziesiątek, jeśli nie setek dzieci, które we wrześniu nie miały ukończonego roku, a rodzice – a właściwie to matki – zostawieni sami sobie, bez względu na plany zawodowe. Ustawa o opiece nad dziećmi do lat 3. przewiduje przyjmowanie do żłobków dzieci po ukończeniu 20 tygodnia życia, a Warszawa posiada placówki z oddziałami dla najmłodszych.
Mniejsze placówki do mniejsze ryzyko zarażenia
Miasto zapewnia miejsca w grupach niemowlęcych w dofinansowanych niepublicznych placówkach, które są małe i kameralne, ci zmniejsza ryzyko zakażenia
Nawet władze samorządowe to wiedzą i jasno przyznają.
W przypadku stwierdzenia nosicielstwa wirusem jednej osoby – dziecka lub opiekuna i zamknięciu placówki lub poddaniu kwarantanny jej personelu i dzieci, liczba osób „wyłączonych” jest zdecydowanie mniejsza. Mniej dzieci w grupie = mniej dzieci na kwarantannie. A to mniej rodziców wyłączonych z pracy, mniej firm bez pracowników i mniej wypłaconych zasiłków opiekuńczych.
Dodatkowo punkty takie jak dzienny opiekun nie mają praktycznie personelu obsługi, co również bardzo ogranicza kontakt z osobami z zewnątrz. Posiłki dla dzieci albo dostarczane są przez rodziców albo firmę cateringową, co może być realizowane przy użyciu najwyższych restrykcji sanitarnych.
W drugą stronę działa to podobnie. Mniejsze grupy i mniej osób w placówce to mniejsze ryzyko przyniesienia wirusa i jego mniejsza transmisja.
Dzienny opiekun pomocą w pracy zdalnej
Podczas pracy zdalnej, którą utrzymuje znaczna część zakładów pracy punkty dziennego opiekuna mogłyby wesprzeć rodziców w zmianowej pracy zdalnej. Punkty dziennego opiekuna są bardziej elastyczne i mogą działać w godzinach bardziej dostosowanych do potrzeb pracy rodziców również w kwarantannie.
Jak się zabezpieczyć na przyszłość?
Eksperci – wirusolodzy, biolodzy, epidemiolodzy i w końcu socjolodzy jednym głosem mówią, że pandemie takie jak COVID-19 będą się zdarzały w przyszłości i musimy się na nie przygotować.
Zmiana systemu opieki dla dzieci, inwestycja w małe, elastyczne punkty opieki dla najmłodszych w zamian za budowanie wielkich placówek to również zabezpieczenie się na wypadek kolejnych epidemii. To czas na rewizję dotychczasowych działań i przemyślenie tego jak opieka dla dzieci może być bardziej elastyczna i zdolna do chwilowych i szybkich transformacji.
Tekst:
Agnieszka Krzyżak-Pitura