Zacznijmy od danych anegdotycznych, które dobrze pokazują, jak niska jest dostępność żłobków w Polsce. Podczas rozmowy z Pauliną Zagórską padło zdanie „Kiedyś policzyłam, że jeżeli chodzi o liczbę chętnych na miejsce, dostać się do żłobka w Polsce jest równie ciężko co na kierunek lekarski”.
Twarde dane również pokazują, że placówek opiekuńczych jest za mało, i mowa tu nie tylko o żłobkach czy przedszkolach. Nie ma też w Polsce innych form opieki nad dziećmi, które są potrzebne, gdy żłobek (jeśli akurat jakiś w gminie jest) nie rozwiązuje problemów wszystkich rodziców.
Sprawdźmy, jak wygląda sytuacja z dostępem do opieki dla najmłodszych i dlaczego jest to dużo poważniejszy problem, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
W Polsce jest za mało żłobków — dramatyczne dane GUS
Dane GUS pokazują sytuację na koniec 2021 roku, kiedy mieliśmy w Polsce 5012 placówek „instytucjonalnej opieki nad dziećmi w wieku do lat 3”. Nawet gdyby od tego czasu liczba żłobków w Polsce wzrosła o 100 procent, braki były tak duże, że sytuacja wciąż byłaby dramatyczna. Co mówią nam GUS-owskie statystyki?
W raporcie GUS „Pomoc społeczna i opieka nad dzieckiem i rodziną w 2019 roku” znajdziemy informację, że dostęp do żłobka, oddziału żłobkowego lub klubu dziecięcego miało w 2019 roku 40,9% gmin w Polsce (a w 2018 roku było to tylko 36% gmin).
Dodajmy, że nie wszystkie z tych placówek są dostępne dla każdej rodziny. W 2021 roku żłobków prywatnych było 3 razy więcej (75,4%) niż żłobków państwowych (24,6%). Nawet jeśli zajrzymy do województwa mazowieckiego, gdzie działało najwięcej (861) placówek dla dzieci do lat 3, przekładając dane procentowe na liczby, 650 z nich było prywatnych. Dostęp do państwowej, darmowej opieki zapewniało więc tylko 211 żłobków. Województwo mazowieckie składa się z 314 gmin. Jeśli zaczniemy przydzielać po jednym żłobku na gminę, dla 103 gmin tego województwa zabraknie dostępu do darmowej opieki dla najmłodszych dzieci.
GUS podaje też godziny pracy żłobków: „65,9% wszystkich placówek było czynne 5–10 godzin dziennie, a 33,4% nawet dłużej niż 10 godzin. Jedynie kluby dziecięce pracowały do 5 godzin dziennie (0,7% wszystkich placówek)”. Tu przechodzimy do kolejnego problemu z opieką żłobkową. Nie każdy rodzic pracuje 8 godzin, od 8:00 do 16:00.
Żłobek to nie wszystko — rodzice potrzebują innych form opieki
Wiele zawodów, w tym często te, które uznajemy za szczególnie ważne społecznie — lekarze, pielęgniarki, motorniczowie, ratownicy medyczni, policjantki, strażnicy miejscy — pracuje na zmiany i ma dyżury w niestandardowych godzinach pracy.
Nawet jeśli mama pielęgniarka lub policjantka będzie miała to szczęście, że w jej gminie jest więcej niż jeden państwowy żłobek (pensja w tych zawodach nie wystarczy na prywatną opiekę), godziny pracy tych placówek nie pozwolą jej na pracę podczas nocnych dyżurów. Czy mamy jakieś rozwiązania dla tych (wykonujących tak ważne społecznie zawody) rodziców?
Przykładem kraju, który znalazł pomysł na wsparcie niestandardowo pracujących rodziców, jest Szwecja. „Jest […] możliwość zapewnienia opieki dla dzieci podczas weekendów, świąt i w nocy (tzw. nattis). W zawodach, w których pracuje się na zmiany, zdarzają się tzw. nocki czy np. dyżury w święta. Dla takich rodziców każda gmina ma przygotowaną alternatywę. Wymagane są jednak zaświadczenia od pracodawców, że praca poza standardowymi godzinami to konieczność”.
Warto zauważyć tu jeszcze jeden problematyczny dla polskich rodziców aspekt opieki nad dziećmi. Przerwy wakacyjne i świąteczne, podczas których każdy rodzic w Polsce zastanawia się, skąd wziąć dodatkowy urlop. Wróćmy znów do Szwecji. Dla dzieci z tego kraju wakacje są okazją do spędzenia czasu w atrakcyjny i aktywny sposób. Podczas przerw od szkoły uczniami zajmują się „pedagodzy czasu wolnego (tzw. fritidspedagog), którzy zdobywają wykształcenie kierunkowe na kursach uniwersyteckich. […] dzieci w szkole czy przedszkolu […] uprawiają sporty, bawią się, czasem jeżdżą na wycieczki, chodzą na spacery, grają w gry, czytają, eksperymentują, malują, ale przede wszystkim spędzają aktywnie czas z kolegami zamiast w domu przed ekranem”.
Początkiem systemu wspierającego rodziców, którzy nie pracują od 9:00 do 17:00, mógłby być opiekun prowadzący dzienny punkt opieki. Zresztą nie tylko dla rodziców pracujących na zmiany, ale też dla tych, którzy chcą znaleźć dla najmłodszych dzieci zajęcia w mniejszej grupie, z bardziej indywidualnym podejściem do dziecka i elastycznymi godzinami. Dlaczego więc nie mamy w Polsce więcej dziennych opiekunów?
Dzienny opiekun czy żłobek? Teoretycznie rodzice mogą wybrać
Na stronie projektu „Po pierwsze rodzina” znajdziemy następujące argumenty za wprowadzeniem dziennych punktów opieki z opiekunem:
- „Punkty dziennej opieki, to rozwiązanie, które dzięki swojej specyfice, może sprawdzić się jako alternatywa dla żłobków lub dopełnienie funkcjonującej w gminie struktury instytucji opiekuńczych dla dzieci”.
- „Punkty dziennej opieki mogą być świetnym sposobem na zapewnienie opieki najmłodszym dzieciom przybyłym do Polski na skutek wojny na Ukrainie. Są też okazją do aktywizacji Ukrainek, które tak samo jak obywatele Polski mogą stawać się dziennymi opiekunami i zakładać punkty”.
Dlaczego więc mamy w Polsce żłobki, a nie mamy dziennych opiekunów? Okazuje się, że samorządy i rodzice nie do końca rozumieją sposób działania tej formy opieki lub wręcz o niej nie wiedzą. Stąd argument niektórych samorządów — rodzice nie pytają o dziennych opiekunów, więc nie oferujemy tej formy opieki. I tak zamyka się to błędne koło. A szkoda, bo rozpowszechnienie tej alternatywy dla żłobków ma wiele zalet i wielu rodziców (pod warunkiem że będą o niej wiedzieć) na pewno zdecydowałoby się na taką opiekę nad swoim maluchem. Dlaczego?
- Dzienny opiekun zdecydowanie mniej kosztuje samorządy. Wybudowanie żłobka kosztuje i trwa, a do tego mierzymy się z ogromnymi brakami kadry opiekuńczej. Zorganizowanie dziennej opieki dla kilkorga dzieci, z opiekunem, który przejdzie kurs, jest tańsze i szybsze w realizacji.
- Dla mam, które nie mogą, bądź nie chcą wrócić na etat, dzienny opiekun jest narzędziem pozwalającym na powrót do pracy. Samorządy mogą wspierać te mamy w otwieraniu dziennych placówek opieki i promować w ten sposób przedsiębiorczość kobiet.
- Punkty takiej opieki mogą powstawać wszędzie tam, gdzie jest taka potrzeba — na wsiach, w małych miejscowościach czy w poszczególnych dzielnicach dużych miast. Samorząd nie musi szukać działek, na których można postawić żłobki (w dużych miastach takie żłobki i tak nie mogą powstać w zabudowanych już dzielnicach, więc są budowane na obrzeżach miasta i trzeba do nich dojechać).
- Dzienny opiekun pozwala na opiekę bardziej dostosowaną do potrzeb dziecka i rodzica. Rodzice wychowują obecnie swoje dzieci bardziej świadomie i szukają placówek, które to uszanują i będą kontynuować sposób wychowania, który dziecko poznało przez pierwszy rok życia.
- Z tego samego powodu oddanie rocznego dziecka do placówki, do której chodzi 150 dzieci, będzie dla rodziców trudniejsze emocjonalnie, niż wybór mniejszej, kameralnej grupy pod opieką dziennego opiekuna. Dzięki zaangażowaniu samorządów taka opieka może być dostępna dla wszystkich, a nie tylko dla zamożnych rodziców.
- W zawodach wolnych, usługowych, które mają nienormowany czas pracy (lektorki języków obcych, fryzjerki, manicurzystki, instruktorki różnych zajęć — czyli w zawodach głównie kobiecych) także pracują rodzice. Żłobki otwarte od 8:00 do 16:00 nie są dla nich pomocą, działający bardziej elastycznie dzienny opiekun może być realnym wsparciem.
I na koniec, praca w charakterze dziennego opiekuna pozwala opiekunkom na wyjście z szarej strefy i legalną pracę — obecnie wiele niań, w tym także kobiet z Ukrainy, wykonuje pracę opiekuńczą na czarno. Dlatego właśnie dopracowanie systemu dziennej opieki i stworzenie standardów, według których samorządy będą mogły taką opiekę dla dzieci do lat 3 organizować, powinno być ważnym elementem uszczelniania systemu opieki instytucjonalnej.
Żłobki a rynek pracy — dlaczego mamy w Polsce nie wracają do pracy?
Brak żłobków i przedszkoli, droga opieka w prywatnych placówkach i długie wakacyjne przerwy w przedszkolach i szkołach wpływają także na rynek pracy. A konkretnie na obecność kobiet na rynku pracy.
W raporcie „Macierzyństwo a aktywność zawodowa” pojawiły się odpowiedzi matek na pytanie: „Wskaż 3 główne powody, dla których nie planujesz powrotu do pracy zawodowej lub jej rozpoczęcia”.
- 35,7 proc. — nie stać mnie na opiekunkę
- 17,9 proc. — czas pracy i dojazdu do niej jest dłuższy niż oferta żłobka/przedszkola
I tu wracamy do wcześniej omówionych tematów. Godziny pracy żłobków i przedszkoli, mimo że teoretycznie dopasowane do etatowej pracy, w praktyce nie pozwalają na pracę i spokojny dojazd do placówki, żeby zawieźć i odebrać dziecko.
Natomiast opiekunka, czy dzienny opiekun, który jest bardziej elastyczną formą opieki, nie jest dostępny z powodów finansowych. Gdyby była to finansowana przez gminy alternatywa dla żłobków, więcej mam mogłoby wrócić do pracy.
W tym samym raporcie znajdziemy odpowiedzi mam na pytanie: „Czy jest coś, co mogłoby wpłynąć na zmianę Twojej decyzji [i powrót do pracy]?”. Jakiego wsparcia potrzebują matki?
- dostępnej opieki nad dzieckiem, do której mam zaufanie – 46,4 proc.
- dofinansowania opieki nad dzieckiem – 32,1 proc.
Jak widać, gdyby opieka (żłobki, przedszkola, punkty dziennej opieki) była dostępna oraz bezpłatna lub dofinansowywana, wiele mam wróciłoby na rynek pracy szybciej.
Z kolei „opieka nad dzieckiem, do której mam zaufanie” to niekoniecznie żłobki-molochy, którymi chwalą się polskie miasta. Zdecydowanie bardziej dostosowane do oczekiwań rodziców są kameralne kluby dziecięce i mniejsze placówki prowadzone przez dziennych opiekunów. To rozwiązania, które po pierwsze wzbudzają większe zaufanie rodziców dzieci do lat 3. A po drugie są dla niań i opiekunek (często mam) sposobem na wyjście z szarej strefy i legalny powrót na rynek pracy.
Najwyższy czas przypomnieć sobie o tej zależności i wesprzeć rodziców w opiece, a tym samym kobiety w powrocie do pracy. Jakich rozwiązań potrzebujemy w Polsce?
Systemu placówek dostępnych, nowoczesnych i działających elastycznie. Odchodzących od idei żłobków dla kilkudziesięciu czy nawet kilkuset maluchów. Czyli przełożenia ustawowego zapisu o dziennym opiekunie na praktykę i wdrożenia tego sposobu opieki w gminach w większych i mniejszych miejscowościach. Systemu bez dziur, które muszą łatać rodzice, czyli braku opieki dla dzieci podczas przerw świątecznych i wakacyjnych.
A wszystko to róbmy z myślą o opiekunach dzieci, przede wszystkim mamach, którzy dzięki tym zmianom łatwiej będą łączyć rodzicielstwo z pracą zawodową.
Istnieją darmowe publiczne żłobki? W Łodzi są płatne. 20% pensji minimalnej + wyżywienie.